jak wyregulowac sobie brwi
tylko weszli do domu. - Może jakiś podwieczorek? - zaproponowała Gilly. - Nie jestem głodny. - I poszedł na górę. - Na kolację są kotlety - krzyknęła za nim Gilly. - Świetnie, dzięki. - Mam zadaną matmę - powiedziała Sophie do Jacka. - Pomożesz mi? - Później. Poczekał, aż siostra zaniesie plecak na górę, i spojrzał na Gilly. - Rozmawiałaś z mamą? - spytał cicho. - Jeszcze nie. Wyjechała przed moim powrotem ze szkolnej rundy. - To skąd wiesz, że jest w Londynie? - Zostawiła karteczkę. Poszła ją odszukać dla Jacka i sprawdzić wiadomości, ale nie było żadnych. - Na pewno zadzwoni później, zresztą może jest już w drodze. Jack miał nieprzeniknioną twarz, zdradzały go tylko ręce zaciśnięte w pięści. Gilly nabrała powietrza. - Chcesz, żebym spróbowała znaleźć ojca? - Nie. Gilly zmusiła się do uśmiechu. - To może napijesz się herbaty? - A gdyby zadzwonił - dodał Jack - to nie chcę z nim rozmawiać, okej? - Okej. - Pójdę się teraz położyć. - Nic ci nie jest, Jack? Zaprzeczył ruchem głowy i skierował wózek do windy. Nagle się zatrzymał. - Ale koniecznie chcę pogadać z mamą. Jeśli zadzwoni. - Oczywiście, obiecuję. 90 Christopher przemknął bokiem koło leżącej Shipley, zbiegł, zataczając się, z następnych dwóch kondygnacji i zniknął na ulicy. - Wezwałem karetkę - rzekł Novak, stojąc na górze, do Allbeury'ego, który klęczał przy nieprzytomnej policjantce. - Nie potrzebuję żadnej karetki - odezwała się nagle. - Po prostu pomóżcie mi wstać. - Proszę się nie ruszać - polecił jej Allbeury. - Pani kostka... - Niech mi pan pomoże. - Zaczęła dźwigać się z podłogi, ale zaraz wyrwał się jej okrzyk bólu. - O kurde! A niech to szlag! - Nic pani nie będzie. - Allbeury ostrożnie ujął jej dłoń. Novak zszedł do nich z płaszczem nieprzemakalnym. - Musi robić za koc, bo nie mam nic lepszego. - Przykucnął