Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/kamery.bieszczady.pl.txt): failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/hydra10/ftp/kamery.bieszczady.pl/paka.php on line 5
Mocno pobladła, szczękała zębami, stała niczym skamieniała,

Mocno pobladła, szczękała zębami, stała niczym skamieniała,

  • Rut

Mocno pobladła, szczękała zębami, stała niczym skamieniała,

18 May 2022 by Rut

wyraźnie była w szoku. Nancy równie dobrze mogłaby ciągnąć głaz. Dobiegł je jakiś nowy odgłos, lecz żadna nie zwróciła na niego uwagi. - Chodź, no proszę cię, chodź - błagała Nancy, a Mary wreszcie otrząsnęła się na tyle, że dała się zaprowadzić w stronę lasu. Jeremy'emu wróciła przytomność, lecz z nią pojawił się rozsadzający ból głowy. Gdzieś obok toczyła się jakaś walka, Jeremy jednak nawet nie mógł otworzyć oczu, by sprawdzić, co się dzieje, słyszał tylko odgłosy jakiegoś zdeterminowanego zmagania. Kiedy coś upadło obok niego, zmusił się do otwarcia oczu i ujrzał dwóch ludzi rzucających się na siebie. Trzymaj oczy otwarte. Ignoruj ból. Pozbieraj się. Wstawaj. Przytrzymując się ściany, jakoś zdołał się podnieść. Gdy wreszcie się wyprostował, zrobiło mu się ciemno przed oczami, ogarnęły go mdłości, dlatego przez dłuższą chwilę nie wiedział, co się wokół niego dzieje. Rozległ się łoskot, potem nagle zapadła cisza. Jeremy odwrócił się, wiedząc, że powinien czym prędzej uciekać, lecz potknął się i zachwiał. Ktoś szedł w jego kierunku. Jeremy krzyknął i RS 52 podniósł ręce w geście poddania, gdyż w tym momencie kompletnie nie był zdolny, by się bić, ledwie stał na nogach. Stój dalej, zakomenderował umysł, lecz ciało poddało się i kolana ugięły się pod Jeremym. Nancy szczęśliwie natrafiła na ścieżkę w lesie, a potem znalazła kępę drzew, która przynajmniej trochę zasłaniała je przed podmuchami zimnego wiatru i tam posadziła Mary, która nie mogła już iść dalej, gdyż poobijała sobie i poraniła bose stopy, praktycznie należałoby ją nieść. Dopiero gdy usiadły, do Nancy dotarło, co to za odgłos dobiega ją z dali od jakiegoś czasu. Policyjne syreny, dzięki Ci, Boże! Nawet w tych spowitych mgłą lasach ludzie mogli liczyć na pomoc. Policja znajdzie Jeremy'ego, będą uratowani. - Proszę pani? Zamarła ze strachu, gdyż głos dobiegł zza jej pleców. Nie mogła się odwrócić, chociaż w tym głębokim męskim głosie nie było nic przerażającego. Mimo to... - Proszę zaopiekować się przyjacielem. Policja już jedzie. Przyjacielem? Zaskoczona Nancy odwróciła się, lecz nie dostrzegła nikogo. Chwileczkę, przecież na ziemi ktoś leżał... Jeremy! Wyglądał jak martwy. Oniemiała, a kiedy tak stała i wpatrywała się w leżącego, ten poruszył się i jęknął. Podbiegła, upadła na kolana, ostrożnie położyła jego głowę na swoich udach, by było mu trochę wygodniej. - Jeremy, żyjesz! Odezwij się do mnie! Jesteś ranny? Trzymaj się, zaraz tu będzie policja. RS 53 Zamrugał powiekami, otworzył oczy i przez dłuższą chwilę wpatrywał się w twarz Nancy, jakby jej nie poznawał. Wreszcie oprzytomniał i usiadł z trudem. - Jak ja się tu dostałem? - wymamrotał na poły do siebie, a potem chwycił Nancy za ramiona. - Mary! Gdzie jest Mary? Wskazała. Przyjaciółka siedziała oparta plecami o drzewo, patrząc prosto przed siebie szeroko otwartymi oczami, które wydawały się zupełnie puste. Jeremy spojrzał na Nancy, z wdzięcznością dotknął jej policzka, jakoś zdołał się podnieść, przeszedł parę kroków, upadł, doczołgał się do Mary, lecz ta ani na niego nie spojrzała, ani nie

Posted in: Bez kategorii Tagged: krok po kroku makijaż, dobrze ubrana, fryzury lat 60,

Najczęściej czytane:

rać w otwarte karty. ...

– Właściwie nie. W każdym razie jeszcze nie teraz i nie nami. Ale dzieje się coś bardzo dziwnego. Dostrzegł jej parasolkę przy drzwiach, otworzył ją, szarmanckim gestem podał żonie ... [Read more...]

olował”, a młodsza siostra Hannah „zamartwiała się”. Najmłodszy braciszek, Parker, zmarł w niemowlęctwie, najstarszy - Charles zginął w dziwnym wypadku na polowaniu. Caitlyn przyznała, że do dziś dręczy ją sen, w którym znajduje w lesie rannego brata. Myśliwy, od którego pochodziła strzała, nigdy nie został odnaleziony. Mówiła prawie przez dwie godziny. Żadne z jej wyznań nie było dla Adama nowością, choć udawał, że jest inaczej. Robił notatki, zadawał pytania i potakiwał z uwagą. Zażartował nawet kilka razy, a w nagrodę i otrzymał jej czarujący uśmiech. Jednak cały czas była czujna, patrzyła mu prosto w oczy. Chwilami szybko odwracała wzrok, jakby w nagłym przypływie wstydu. - ...i potem wyszłam za Josha. - Wzruszyła ramionami. - Nikt nie był tym zachwycony. - Nikt z pani rodziny. - Tak. - Dlaczego? Mieli mu coś do zarzucenia? - Josh był już wcześniej żonaty. Nawet adoptował dziecko Maude z poprzedniego małżeństwa. - Rozwód to chyba żaden grzech? - Tak, ale były jeszcze inne powody. Josh uchodził za... uważano, że angażuje się w niepewne interesy. Rodzina myślała, że chodzi mu o moje pieniądze. Hm, mam oszczędności w funduszu powierniczym. - Odchrząknęła. - Ale nie obchodziło mnie, co inni mówią o Joshu. Byłam zakochana. - Przewróciła oczami, potrząsnęła głową i zawahała się, zanim dodała: - Poza tym... byłam w ciąży. - Popatrzyła na swoje dłonie. - Jamie urodziła się siedem miesięcy później i miałaby teraz pięć lat, gdyby... - Przełknęła ślinę. - ...gdyby przeżyła. Ona umarła. - Kiwając głową, dodała matowym głosem: - Była moim jedynym dzieckiem... i całym moim życiem. - Zamrugała nerwowo, próbując odegnać łzy. Tak bardzo starała się zapanować nad swoimi emocjami... Adam szczerze jej współczuł. Bez słowa przesunął się na fotelu w stronę biblioteczki, wziął pudełko chusteczek i podał je Caitlyn. - Przepraszam - wyszeptała. - Proszę nie przepraszać. Strata dziecka to ciężkie przeżycie. - To piekło. - Osuszyła chusteczką kąciki oczu. - Czy ma pan dzieci, doktorze Hunt? - Nie. - Rebeka nigdy nie chciała mieć dzieci. To również przyczyniło się do rozpadu ich małżeństwa. - Więc nawet nie może pan sobie wyobrazić, co wycierpiałam. Ból, rozpacz, poczucie winy. Codziennie rano budzę się, myślę o niej i żałuję, że to nie ja umarłam. Chętnie oddałabym za nią swoje życie. - Oczy miała już zupełnie suche, w zaciśniętej pięści trzymała zmiętą chusteczkę. - Ale los nie dał mi wyboru, a mój mąż... - Wypuściła powietrze i wyraźnie się napięła. - Mój mąż zamierzał oskarżyć mnie o przyczynienie się do śmierci dziecka. Wyobraża pan sobie? Tak jakbym... jakbym zabiła córkę, naszą córkę. - Nie rozumiem. ...

- Ja też! - Poderwała się. - Twierdził, że dopuściłam się zaniedbania... że nie pojechałam do szpitala na czas, że byłam zbyt zaabsorbowana sobą. To niedorzeczne. Miałam wtedy skręcony nadgarstek, ale nie przeszkadzało mi to, mogłam normalnie opiekować się córką. Tylko że... to wyglądało na zwykłą grypę i... gdy dotarłam do szpitala... - Zamilkła. Utkwiła spojrzenie w oknie, jakby zahipnotyzowana przez gołębia siedzącego na dachu 77 sąsiedniego budynku. Słońce ślizgało się po jej ciemnych lokach, podkreślając ich czerwonawy odcień. - Było za późno. Josh mnie obwiniał. Sama się obwiniałam. Powinnam była przywieźć ją wcześniej, ale nie wiedziałam. - Oderwała wzrok od okna. - Umarł przekonany, że celowo naraziłam życie naszego dziecka. Rozmawiałam o tym wszystkim z doktor Wade, o wszystkim... z wyjątkiem tego oskarżenia. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że Josh przygotowuje pozew. - Opadła na kanapę, spojrzała na zegarek i powiedziała. - Chyba powinnam już iść. - Nie mam jeszcze wielu pacjentów. - Może powinnam tu przysłać resztę swojej rodziny. Pan i jeszcze pięciu innych psychologów miałoby zajęcie do końca życia! Uśmiechnął się niby z niedowierzaniem. Zdjął okulary i przetarł szkła. - Jeśli zadzwoni doktor Wade, proszę ją pozdrowić. - Wrzuciła zmiętą chusteczkę do kosza. - Jeśli tylko zadzwoni - obiecał. Zrobiło mu się głupio, że tak ją oszukuje. Zresztą ostatnio nic innego nie robił, tylko wciąż rozmijał się z prawdą, naciągał, kręcił. Ale trudno, cel uświęca środki. Caitlyn wypełniła czek i podała mu. - Zwrócę pieniądze, jak tylko przyjdzie wypłata z ubezpieczenia - zapewnił, dręczony wyrzutami sumienia. - W porządku. - Jej nieśmiały uśmiech przyprawił go o szybsze bicie serca. - Dziękuję, doktorze Hunt. - Adamie - poprawił. - Po co te formalności. - Zatem dziękuję, Adamie. - Skinęła szybko głową. Stał w drzwiach gabinetu i patrzył, jak zbiega po schodach, nie oglądając się ani razu. Boże, co za intrygująca kobieta. Piękna, bystra i tak udręczona! Spojrzał na czek, na jej podpis. Zaczynała mu ufać. Sumienie przypuściło kolejny ostry atak. Może babcia miała rację. Może nic nie usprawiedliwia kłamstwa. Teraz miał do wyboru: albo od razu podrzeć czek, albo wykorzystać go do zdobycia kolejnych informacji na temat Caitlyn Montgomery, a przy okazji dowiedzieć się czegoś o Rebece. Nie wahał się nawet przez moment, złożył czek i wsunął do portfela. Atropos siedziała z zamkniętymi oczami przy stole w swoim zaciszu. Potrzebowała spokoju. Odpoczynku. Wściekłość dopadła ją jak dzikie zwierzę, szarpała, drapała pazurami. Atropos musiała się uspokoić. Myślała o lodzie i śniegu. O tej chwili, kiedy jej ciężka praca zostanie wreszcie zakończona. Spokojnej, słodkiej chwili. Powoli, począwszy od palców u nóg, zaczęła rozluźniać wszystkie mięśnie, nogi, ręce i ramiona stały się wiotkie, twarz odprężona, a umysł czysty. Musi być opanowana. Nieludzko opanowana. Nie może pozwolić sobie na błąd. Nie teraz... Nie po tylu latach przygotowań. Odzyskawszy jasność umysłu, wstała i popatrzyła na sporządzone przez siebie drzewo genealogiczne. Jedna z silnych gałęzi należała do Camerona. Syna. I ojca. A teraz również ducha, ale niezbyt świętego. ... [Read more...]

Ojcem jej dziecka! A on i tak wziął ją z powrotem! Masochista!

Naprawdę jej odbiło. Przepełniały ją nienawiść i chęć zemsty. – To dawne dzieje – zauważyła O1ivia. – Nie jesteś ciekawa, jak to zrobiłam? W jaki sposób ją sprzątnęłam? ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 kamery.bieszczady.pl

WordPress Theme by ThemeTaste