mu nosa. Dreszcze przebiegały jej po plecach, ręce drżały, kiedy patrzyła w lustro i widziała,
że ją obserwuje. - Przydałaby się pani pokojówka - stwierdził, podając jej ostatnią spinkę. - Uważa pan, że sama sobie nie poradzę? - Nie, ale powinna mieć pani kogoś, kto uczesze pani włosy. - Sama je czeszę, odkąd skończyłam siedemnaście lat - odparła, starając się ukryć drżenie w głosie. Chyba wolała jego bezpośrednie ataki. Łatwiej było się przed nimi bronić. - Idziemy? Skinął głową. - Pani pierwsza. Idąc po schodach, próbowała zapanować nad wewnętrznym dygotem. Powtarzała w duchu, że nie boi się szeptów i spojrzeń, że już nieraz musiała stawiać im czoło. Niestety nic nie pomagało. - Nikt nie sprawi pani dzisiaj przykrości. Nie pozwolę na to - zapowiedział hrabia, gdy dotarli do holu. Alexandra zatrzymała się. Była niemal wdzięczna Lucienowi Balfourowi za te słowa, bo przypomniały jej, że musi polegać wyłącznie na sobie. - Dziękuję, milordzie, ale potrafię się o siebie zatroszczyć. Nie jestem mimozą. - Ale pani drży - stwierdził cichym głosem. - Ja nie... - Dzięki Bogu, że jednak z nami idziesz! - Rose podbiegła i chwyciła ją za rękę. - Teraz nie muszę się o nic martwić. Lord Kilcairn wziął Szekspira na ręce i podał go kamerdynerowi. - Nie czekaj na nas, Wimbole. - Dobrze, milordzie. W powozie jak zwykle usadowił się naprzeciwko niej. Alexandra pospiesznie odwróciła wzrok i zajęła się udzielaniem Rosę ostatnich wskazówek. Sama obecność hrabiego wystarczała, żeby wprawić ją w nerwowe podniecenie. Tego wieczoru szczególnie przydałby się jej spokój. - Myślisz, że będzie następca tronu? - zapytała dziewczyna. - A jeśli poprosi mnie do tańca? - Jej niebieskie oczy się rozszerzyły. - Na przykład do walca? - Nadepnij mu na stopę - poradził kuzyn. - Wtedy zostawi cię w spokoju. - Lucienie! - skarciła go ciotka. - Och, jestem taka zdenerwowana. Uśmiechaj się jak najwięcej, moje dziecko. Alexandra odchrząknęła. - Jeśli jego wysokość poprosi cię do walca, ukłoń się i podziękuj, a następnie wyjaśnij, że jeszcze nie zostałaś przedstawiona na dworze. Gdyby nalegał, zatańcz z nim. Ostatecznie jest regentem. - Czy lord Belton też będzie? - Owszem. - Kilcairn zerknął na zegarek. - Nie zapomnij, moja droga, że twój karnecik już jest pełny. - Och, nie! Co zrobię, jeśli on... - Mogę mu odstąpić swój taniec - zaproponował hrabia, wyglądając przez okno, jakby rozpaczliwie pragnął wydostać się z klatki. - Nie! - sprzeciwiła się Fiona. - Musisz zatańczyć z kuzynką! - Zrobię, co zechcę, ciociu. Pani Delacroix zaczęła skubać delikatną koronkę rękawa. - Panna Gallant twierdzi, że musisz zatańczyć z Rose, bo inaczej dziewczyna nie znajdzie dobrej partii. Obiecałeś, Lucienie... Hrabia uniósł ręce. - Dobrze! Tylko przestań gadać choć na chwilę. Zanim podjechali pod drzwi Bentley House, Alexandrę rozbolała głowa. Z ulgą wysiadła z karocy i zaczerpnęła chłodnego nocnego powietrza. - Lex, trzymaj się blisko mnie - szepnęła Rose, biorąc ją pod ramię. - Taki tłum, że nie wiem, na kogo najpierw patrzyć.