- To poważne zdarzenie - powiedział Dane.
Cindy spojrzała na niego pytająco. - Dane, jak się tu dostałeś? - Moją łodzią. - Aha, postanowiłeś jednak z nami ponurkować? - domyślił się Nate. - Coś w tym rodzaju. - Fajnie. O, zobacz, wszystkie odpływają. - Czy ktoś z was zauważył, które łodzie tu stały? - zapytał Dane. Popatrzyli po sobie. - Ja nawet nie zauważyłem „Free as the Sea" - przyznał Larry. - A ja łodzi Izzy'ego - dodała Kelsey. W ogóle nie zwracała uwagi na inne jachty. Najpierw czytała dziennik, potem pływała. Dane przyglądał się uważnie każdemu z nich. Po kolei. Narastało dziwne napięcie. - Wszyscy się nawzajem widzieliście, prawda? - Kelsey miała rację, trzeba było zamówić pizzę - powiedział Nate, patrząc z wyrzutem na Dane'a. Usłyszeli syrenę kutra straży przybrzeżnej. Po 270 chwili statek zrównał się z nimi. Młody funkcjonariusz przeskoczył na pokład „Madonny". Był bardzo poważny, z uwagą wysłuchał relacji Dane'a. - Kto strzelał? - zapytał. - Nie wiem - odparł niecierpliwie Dane. - Niewiele brakowało. Wystrzelił co najmniej dwa harpuny, może więcej. A sam gdzieś się schował. Wyobrażam sobie, że we wraku. Mężczyzna spojrzał na nich wszystkich ze zdziwieniem. Widać było, że właśnie zakończyli podwodne łowy. - Każdy wie, co może zdziałać kusza - powiedział twardo Nate. - A żadne z nas nie pływało przy wraku - dodała Cindy. Ratownik wypytał każdego z nich z osobna, potem zapytał o inne łodzie. Dane wymienił nazwy co najmniej pięciu, które stały na kotwicy. - Zrobimy co w naszej mocy. - Pokręcił głową. - Gdybyście kogoś widzieli... - Wiem, o co panu chodzi - przerwał mu niecierpliwie Dane. - Gdyby do pana strzelano, z pewnością popłynąłby pan w to miejsce, żeby ułatwić bandycie zadanie, prawda? - I jesteście państwo pewni, że nikt z was nie zachował się... nieco lekkomyślnie? - Jesteśmy - odpowiedział mu Jorge tonem, w którym brzmiała uraza. - Tak jest - dodał Larry. Wskazał Dane'a i Kelsey. - To są ludzie - podniósł swoje trofeum - a to jest ryba. Wiemy, na czym polega różnica. Funkcjonariusz zesztywniał.