Becky modliła się w duchu, żeby Alec go polubił. Kiedy jednak spojrzała na niego z
niepokojem, dostrzegła na jego twarzy iście chłopięcy entuzjazm. - Co za fantastyczne miejsce - oznajmił, wyskakując z landa. - Czy naprawdę jest nawiedzony? - Obawiam się, że tak. - Więc wejdźmy tam! Chętnie bym zobaczył ducha! Ramię w ramię wstąpili w progi domu, bulwersując panią Whithorn, która wyszła im naprzeciw. Becky przypuszczała, że Alec bez trudu zdołałby obłaskawić groźną gospodynię dzięki swemu urokowi, lecz nie miała ochoty udawać potulnej. Rzuciła jej wymowne spojrzenie w stylu: „Jedno niewłaściwe słowo, a stracisz miejsce”. Nie życzyła sobie, by pani Whithorn terroryzowała ją w jej własnym domu. A potem prowadziła Aleca z jednego pomieszczenia do drugiego. Pokazała mu wielki hol z tajemnym przejściem, bibliotekę pełną starych, popękanych półek i piękny salon, wykładany dębową boazerią. A gdy Alec zatrzymał się na chwilę, żeby ją pocałować, zrozumiała, że jak najprędzej powinni znaleźć się w sypialni. Powiodła palcem po jego piersi i spojrzała na niego w sposób, który doskonale już znał. - Ale czy pani Whithorn nie dostanie czasem apopleksji? - Nie dbam o to. Jestem we własnym domu i pragnę swojego męża. Pospiesznie przeszli po ozdobnie rzeźbionych schodach i wkrótce potem padli na skromne, wąskie łóżko Becky. - Moje kochanie - westchnął Alec kilka minut później, wodząc delikatnie palcem po jej wargach, gładkich i ciepłych. - Tak? - Becky drgnęła, gdy przesunął dłonią również po jej biodrze. - Kochajmy się. Zaraz. - Skoro mam poważnie traktować obowiązki małżeńskie... I ściągnęła suknię przez głowę, a potem wsparła dłonie na jego szerokich ramionach. Pod wieloma względami było to odwróceniem ich pierwszej nocy, zupełnie jakby Alec grał rolę dziewicy, a Becky czułego, cierpliwego kochanka, przełamującego opory uspokajającym szeptem i aksamitnym dotknięciem. Po jakimś czasie Alec przymknął oczy i pozwolił sobie tym razem po prostu brać. Becky zaś dawała mu wszystko, czego tylko chciał. - Nigdy mnie nie opuszczaj - powiedział kategorycznym tonem, trzymając ją mocno za biodra. - Nigdy - obiecała drżącym szeptem. - Cokolwiek by się zdarzyło. Przecież cię kocham. Jestem twoja. I pocałowała go jeszcze raz. Pochwycił ją i jęknął boleśnie, gdy wniknął w nią jeszcze głębiej. Mijały chwile, a oni nadal trwali w miłosnym transie, poruszając się wspólnie w powolnym, zdecydowanym rytmie. Aż do końca. Becky z wolna nabrała tchu i spojrzała w jego zamglone oczy. Długo w milczeniu gładziła złote włosy ukochanego. Po jakimś czasie Alec pocałował j ą w czoło. - Dziękuję ci - szepnął, przytulając ją mocno. - Za co? To było niezwykle przyjemne. - Miałem na myśli twoją miłość. - Och, Alec! Kochać cię to najłatwiejsza rzecz na świecie. Odpowiedział jej pełnym oddania spojrzeniem i anielskim uśmiechem. W jego błękitnych oczach zalśniła radość.