na tym dziecku.
W końcu był prawnikiem. Wiedział, że kwestie formalne mogą im bardzo skomplikować życie. To mogło się obrócić przeciwko nim, a wtedy Kate będzie cierpieć jeszcze bardziej niż przedtem. – Czemu milczysz? – Zastanawiam się. – Nie, nie! – Znowu spojrzała mu w oczy. – Nie rób tego. Nie myśl o problemach. Zapewniam, że będziesz wspaniałym ojcem. Uśmiechnął się, widząc jej radość. – Skąd te przypuszczenia? – Po prostu wiem. – Dotknęła dłonią jego policzka. – Będziesz najlepszym ojcem na świecie. ROZDZIAŁ SZESNASTY Kate i Richard pojechali do biura Ellen już w poniedziałek rano. Spotkanie miało dwojaki cel. Po pierwsze mieli porozmawiać o bliskiej już adopcji, a po drugie musieli poddać się pierwszemu z całej serii wywiadów środowiskowych. Zgodnie z prawem stanu Luizjana, przed adopcją powinien powstać pełny wizerunek rodziny, do której miało trafić dziecko. Ponieważ zajmowało to sporo czasu, więc z powodu zaistniałych okoliczności musieli się bardzo spieszyć. Richard niecierpliwie wiercił się na krześle, zalez˙ało mu bowiem, by wszystko odbyło się jak najszybciej. Był dzisiaj umówiony na lunch z osobą, która mogła udzielić mu poparcia w zbliżającej się kampanii, potem czekała go narada z kolegami w pracy, musiał też przygotować się do sprawy, w której dopatrzył się więcej dziur niż w szwajcarskim serze. Jednak nic nie przygniatało go tak bardzo, jak spodziewana adopcja. Od pamiętnego telefonu Kate mówiła tylko o dziecku. Prawie nie spała. Obdzwoniła też obie rodziny i spenetrowała wszystkie okoliczne sklepy z niemowlęcymi artykułami. Richard martwił się jej stanem. Jako prawnik uważał całą sprawę za mocno podejrzaną. Rozważał fakty. Jakaś nieznana kobieta zdecydowała, że mają zostać rodzicami jej dziecka. Chciała, żeby ot, tak sobie wychowali jej dziecko. Oboje z Kate nic nie wiedzieli zarówno o niej samej, jak i o jej rodzinie. To mogło się okazać niebezpieczne, a z całą pewnością nie było zbyt mądre. Próbował nawet rozmawiać o tym z Kate, ale tylko go wyśmiała. Widziała jedynie jasną stronę całej tej sprawy. Richard przetarł dłonią czoło. Tak naprawdę zgodził się na adopcję, aby sprawić radość Kate. To miał być prezent noworoczny, ponieważ wiedział, że żona pragnie tego bardziej niż czegokolwiek. Czuł się winny. To on nie mógł mieć dzieci, więc chciał jej to jakoś wynagrodzić. Jednak teraz poczuł się zaszczuty. Od początku wiedział, że adopcja to podejrzana sprawa. Bez trudu mógł wyliczyć wszystkie związane z nią problemy. Nie wiedział, co dalej robić. Gdyby się wycofał, Kate nigdy by mu tego nie wybaczyła. – Dzień dobry – powitała ich Ellen, trzymając kubek z kawą i muffina. – Przepraszam za spóźnienie, ale jedna z naszych matek zaczęła rodzić tuż przed północą. – Postawiła śniadanie na biurku, odsunęła fotel i zagłębiła się w nim z westchnieniem ulgi. – No co, nareszcie? – Wypiła spory łyk kawy i uśmiechnęła się. – Założę się, że mieliście