te strzepy wspomnien, które tak pieczołowicie
przechowywała? Snami? Fałszywymi wyobra¿eniami? Nie! Była pewna. - Nie potrafie tego wytłumaczyc, ale czuje, ¿e... - Urwała, widzac, ¿e wszyscy przestali jesc i siedzieli ze wzrokiem 203 wbitym w jej twarz, jakby oczekiwali, ¿e powie cos jeszcze. - Có¿, mysle... mysle, ¿e lubiłam jezdzic konno. - Spojrzała na córke. - Z toba. - Daj spokój. Nie pamietasz nawet własnych fobii? Bo¿e, mamo, to jest naprawde ¿ałosne, dziwaczne i... i przera¿ajace... - Cissy, dosc tego! - przerwał jej Alex z gniewem. Jego głos brzmiał rozkazujaco i ostro na tle cichej muzyki saczacej sie z ukrytych głosników. - Nie, nie, ona ma racje. - Marla spojrzała na wystraszona córke. -To jest ¿ałosne, dziwaczne i przera¿ajace i bardzo bym chciała, ¿eby sie ju¿ skonczyło. Ale potrzebuje czasu, wiec prosze, oka¿cie mi jeszcze troche cierpliwosci, dobrze? - Przepraszam, moge wyjsc? - spytała Cissy z oczami pełnymi łez i nie czekajac na odpowiedz, odsuneła swoje krzesło od stołu tak gwałtownie, ¿e jego nó¿ki głosno zazgrzytały po podłodze. Zerwała sie i zrzucajac z kolan serwetke, wybiegła z pokoju. - Zdenerwowałas ja - powiedział Alex, patrzac na ¿one. - A ty zdenerwowałes mnie - odpaliła Marla, zaciskajac dłonie w bezsilnym gniewie. - Nie wytrzymam tego dłu¿ej. Tej niewiedzy. Nie mam zamiaru kryc sie w swoim pokoju, póki nie zaczne wygladac dosc reprezentacyjnie, ¿eby wyjsc z domu, i nie mam zamiaru odmawiac przyjaciołom, którzy chca sie ze mna spotkac, ani zaniedbywac mojego ojca i brata, ani unikac Cherise i jej wielebnego mał¿onka, ani nikogo innego. Mam zamiar normalnie ¿yc i odzyskac pamiec, do cie¿kiej cholery. - Musisz byc cierpliwa... - zaczeła Eugenia. - Niedobrze mi ju¿ od tego „bycia cierpliwa”. Mysle, ¿e odzyskam pamiec, jesli zaczne wychodzic z domu i robic wszystko to, co robiłam przed wypadkiem. - Sadze, ¿e ona ma racje - zgodził sie Nick. 204 - Nie bedzie to dla ciebie krepujace? - spytała Eugenia. - Twoje przyjaciółki to... no wiesz, kobiety z najlepszego towarzystwa i... - I oka¿a sie ostatnimi snobkami albo idiotkami, jesli nie zaakceptuja mnie takiej, jaka teraz jestem. Joanna Lindquist nie uciekła z krzykiem na mój widok, prawda? - To smieszne - mrukneła Eugenia, wstajac, ale nie odeszła od stołu. Alex patrzył uwa¿nie na Marle. - Przepraszam - powiedział. - Masz racje. Mo¿e rzeczywiscie powinnas zaczac wychodzic. Ja... ja tylko martwiłem sie o ciebie. - Z westchnieniem opadł na krzesło. - Zawsze tydzien po Swiecie Dziekczynienia wydajemy w Cahill House przyjecie. Myslałem, ¿e w tym roku sobie darujemy, ale mo¿e to nie jest dobry pomysł. Zostały jeszcze dwa... nie, trzy tygodnie. Mogłabys zajac sie tym razem z mama.