że Theo przecież nigdy nie starał się jej w żaden sposób
wykorzystać. Zawsze odnosił się do niej nienagannie uprzejmie i taktownie – zwłaszcza, gdy byli sami. Nigdy nie wywierał na nią presji i pozostawiał jej swobodę bycia sobą. – Skoro ci to odpowiada, zgadzam się – odpowiedziała spokojnie. – Przyznaję, że dla mnie też wygodniej będzie nie wracać co wieczór do siebie – choć oczywiście zajrzę tam od czasu do czasu. – Naturalnie – przytaknął i wstał. Lily również się podniosła. – A więc dobranoc. Chyba położę się wcześniej spać – oświadczyła. Theo skinął głową. – Wcale ci się nie dziwię. Pracujesz ciężko i wiedz, z˙e jestem ci ogromnie wdzięczny za wszystko, co dla nas robisz. Zabrzmiało to miło, choć nieco oficjalnie. W tym momencie rozległ się dzwonek do drzwi. Popatrzyli na siebie zaskoczeni. Dochodziła już dziesiąta. – Nie oczekuję żadnych gości – rzucił Theo, wychodząc do holu. – To nie Bea, gdyż ona ma własne klucze. Otworzył drzwi i cofnął się o krok. – Oliver! – zawołał zdziwiony. – Co cię tu sprowadza? Wchodź! Wysoki, jasnowłosy i najwyraźniej mocno wstawiony mężczyzna wszedł do środka, uścisnął dłoń Thea i popatrzył nad jego ramieniem na Lily. – Wybacz, że wpadam nieproszony. Powinienem był zadzwonić i uprzedzić cię, ale przecież mnie znasz. – Owszem, znam i wiem, że nigdy nie zważasz na drobiazgi – odrzekł wesoło Theo. – Bardzo się cieszę, że cię widzę. Usiądź i opowiadaj! – Odwrócił się do dziewczyny. – Ten podejrzany osobnik to Oliver Crowe. Znamy się jeszcze z czasów studiów uniwersyteckich. Ostatnio widzieliśmy się chyba trzy lata temu. A to jest Lily, opiekunka moich dzieci – wyjaśnił przyjacielowi. Mężczyzna podszedł do niej szybko i wyciągnął rękę na powitanie, po czym rzekł: – No cóż, stary, niewątpliwie potrafisz je sobie wybierać – ale to tylko jeden z twoich licznych talentów. – Pożądliwie przyjrzał się dziewczynie i odwrócił się do Thea. – Właśnie świętujemy w hotelu ,,Royal’’ wieczór kawalerski mojego kumpla i nagle przypomniałem sobie, że mieszkasz w tym mieście. Postanowiłem więc złapać taksówkę i złożyć ci wizytę. Zatoczył się lekko. Theodore nieznacznie się skrzywił i zwrócił się do Lily: – Mogłabyś zaparzyć kawę dla mojego zalanego przyjaciela? Chyba trzeba go trochę otrzeźwić. – Naturalnie – odrzekła i poszła do kuchni. Gdy przyrządzała kawę, słyszała dobiegający z holu ostry, podekscytowany głos Olivera. Drżały jej ręce, a na twarz wystąpił ciemny rumieniec. Przypomniała sobie znaczący obleśny uścisk pulchnej, lepkiej dłoni Olivera i jego śmierdzący piwem oddech. Zatrzęsła się z obrzydzenia. Zamierzała podać mężczyznom kawę, a potem jak najszybciej schronić się w swoim pokoju. Jednak Oliver niespodziewanie wparował do kuchni i obrzucił ją lubieżnym spojrzeniem. Wzdrygnęła się, a serce zaczęło szaleńczo walić jej w piersi. – Theo poszedł na górę poszukać naszych starych zdjęć – oznajmił. – Ładniutka jesteś – dorzucił nieco bełkotliwie. – Ciekawe, gdzie on cię